niedziela, 31 marca 2013

#1. Styczeń.

Pierwszy stycznia 2013. 

Nowy rok zawsze był dziwny. Często wstawałam wtedy z bólem głowy spowodowanym zbyt wielkim balowaniem poprzedniego dnia, ściślej to nocy. Jeśli balowaniem można było nazwać oglądanie filmów, wygłupianie się oraz granie w jakieś gry na komputerze. Ból głowy nie był spowodowany wielkim piciem, w sumie nasze spotkania odbywały się bez obecności alkoholu. Był spowodowany dobrą zabawą z najukochańszą osobą. Tego roku też wstałam z bólem głowy, lecz tym razem wywołany był on przez płacz, który dopadł mnie, gdy uciekłam z rodzinnego zjazdu. Ci ludzie są dziwni. Nie poznaję ich, nie pamiętam ich. Zabrałeś mi całą część mnie. Zabrałeś mnie do Niemiec i chyba nawet tam z tobą skaczę. Jest dobrze byłeś 8 i spełniasz marzenia.

Drugi stycznia 2013. 

Jest źle, ale nigdy nie można się poddawać. Mama zwleka mnie rano z łóżka i każe mi iść do szkoły. Zapomniałam. W maju ją skończę, a później będę wolna w stu procentach. Może i ty sobie o mnie przypomnisz? Przypomnisz sobie o Larze, o tej blondynce o jasnej cerze. To ta dziewczyna, której nos obsypany jest piegami, a oczy o kolorze nieba mocno się w ciebie wpatrywały. Może przypomnisz sobie o jej palcach, które oplatały delikatnie twoją rękę, gdy się czegoś bały. Lara to ja i chcę żebyś o mnie pamiętał. 

Trzeci stycznia 2013. 

Nie wiem co u ciebie. Nie włączam telewizora, nie wiem jak skaczesz. Nie włączam komputera, bo się boję. Jestem odcięta od świata, ale tak jest lepiej. Czytam. Po raz kolejny czytam te książki, które uratowaliśmy przed wyrzuceniem z twojego strychu. Znowu czytam te zapiski, które pozostawiłeś na jednej z moich ścian. 
Podchodzę do niej i opuszkami palców lekko gładzę ciemne litery, które zakreśliłeś na białej ścianie. Przytulam się do niej i zaczynam cichutko łkać. Mama wchodzi do pokoju w momencie, gdy zaczynam się po niej osuwać. Jest źle. 

Czwarty stycznia 2013. 

Nie obchodzą mnie skoki. Nie obchodzi mnie co u ciebie. Nie obchodzisz mnie ty. Błąd. Obchodzi mnie wszystko, ale nie daję tego po sobie poznać. Mama chce mnie zabrać do psychologa, nawet umówiła nas na jakiś termin. Ja nie chcę. Poudaję, że jest dobrze, może zapomni. Kupiłam farbę. Szkoda, że nie sprzedają takiej co zamaluje to co pozostawiłeś w moim sercu. 

Piąty stycznia 2013. 

Poprosiłam mamę o to bym została w domu. Zgodziła się. Teraz siedzę w w pokoju i zamalowuję ścianę. Pomaga. Nawet jeżeli pomocą nazywam wodospad łez spadający właśnie z moich oczu, to pomaga. Oczyszcza mnie. Mama siedzi na moim łóżku i smutnym wzrokiem wpatruje to we mnie, to w nasze zdjęcie, które stoi przy łóżku. Nie miałam serca go wyrzucić. Pewnie zadaje sobie pytanie czemu zrobiłeś mi to wszystko, lub czemu ja się tym wszystkim zadręczam. 


Szósty stycznia 2013. 

W moim pokoju nadal unosi się smród farby. Spałam przy otwartym oknie. Nie pomogło, a raczej zaszkodziło. Mój głos bardzo się zmienił, a jakikolwiek dźwięk lub najmniejsze przełknięcie śliny powoduje wielki ból. To pomaga. Zapominam o bólu, który zrodził się w moim umyśle. Zrzekam się go na rzecz tego fizycznego. Jest lepiej. 

Siódmy stycznia 2013. 

Wylądowałam w szpitalu z zapaleniem płuc. Nie jest najgorzej. Mogę spać, spać, spać i spać. Zapominam. 

Ósmy stycznia 2013. 

Zapominałam i brat mi to przerwał. Wpadł do mojej sali i wykrzyczał co u ciebie. Bo dzwoniłeś. Dzwoniłeś do mnie. Uśmiecham się bo pamiętasz. Pamiętasz. 

Dziewiąty stycznia 2013. 

W tym szpitalu jest już nudno. Chcę uciec. 

Dziesiąty stycznia 2013. 

Zabierzcie mnie stąd. Zeświruję od nadmiaru białego. Już mi lepiej, mówię, krzyczę, płaczę, narzekam. Lepiej. 

Jedenasty stycznia 2013. 

Mogę stąd wyjść! Mogę zaczerpnąć świeżego powietrza. Mogę spróbować. Zadzwonię. 

Dwunasty stycznia 2013. 

Nie zadzwoniłam. Jestem tchórzem. Może jeszcze raz sobie o mnie przypomnisz? Proszę, przypomnij sobie  mnie. Kocham cię. Zwijam się w kłębek i mocno owijam kołdrą. Płaczę. Krzyczę. Chcę do ciebie, przytul mnie. Proszę przytul. 

Trzynasty stycznia 2013. 

Mama powiedziała mi, że dziś tam idziemy. Ale skoro to psycholog to czemu jedziemy do tego szpitala za miastem? Czemu mama każe przekraczać mi próg kliniki psychiatrycznej? Nie! Zaczynam krzyczeć. Nie chce tego. 

Czternasty stycznia 2013. 

Pani była miła. Porozmawiała ze mną. Pytała się o ciebie. Opowiedziałam jej wszystko. Płakałam. Powiedziała mi co mam robić. Mama pytała o jakieś świństwa, lecz ona stwierdziła, ze jest za wcześnie na takie leczenie. Zmartwiło mnie to, że nie mogę z tobą rozmawiać. Nie mogę się z tobą spotkać, a tak bardzo chcę! Chcę żebyś otulił mnie swoim głosem. Chcę żebyś zacisnął swoje ręce wokół mojej talii i wyszeptał do ucha, ze mnie kochasz.

Piętnasty stycznia 2013. 

Nudzi mi się. Mama powiedziała, że mam nie chodzić do szkoły. Czy mógłbyś usiąść przy mnie i pozwolić mi zaciągnąć się twoim zapachem? Czy pomożesz mi powrócić do życia, kochanie? 


Szesnasty stycznia 2013. 

Mój brat chciał dziś ze mną wyjść na spacer. Pochodziliśmy po śniegu, który był dosłownie wszędzie. Troszkę pobiegaliśmy, ale szybko dostałam zadyszki i musiałam na chwilę przystanąć. 
Gdy byliśmy już pod naszym domem zauważyłam tam jakąś postać. To byłeś ty. Moje serce zaczęło mocniej bić, w brzuchu zaczęły latać motyle, twarz oblała się rumieńcem, a chodnik, na którym stałam zaczął się chwiać. Wyminęłam cię szybko i pobiegłam do domu. Przez okno obserwowałam jak rozmawiasz z moim bratem. Krzyczałeś, gestykulowałeś byłeś zły. Odszedłeś zawiedziony, a mój brat wszedł do domu i bez słowa zamknął się w swoim pokoju. Mi było smutno. Nie potrafię na ciebie spojrzeć bez jakichkolwiek uczuć.

Siedemnasty stycznia 2013. 

Dziś znowu byłyśmy u pani psycholog. Opowiedziałam jej o tym, że się z tobą widziałam. Zaczęłam się uśmiechać. 

Osiemnasty stycznia 2013. 

Przyszedłeś tu. Stoisz przede mną i wyciągasz do mnie rękę. Chwytam ją, nie wierzę, że stoisz tu przede mną. Jesteś prawdziwy. Wtulam się w ciebie, a ty mocno mnie do siebie przyciskasz. Nie zapomnę. 

Dziewiętnasty stycznia 2013. 

Robisz mi nadzieję, w tym jesteś najlepszy. Nawet chwilkę rozmawialiśmy. Podszedłeś do tej białej ściany i zacząłeś ją gładzić. 
- Tak bardzo cię to bolało? - odwróciłeś się w moją stronę.
- Wiesz, wspomnienia wbijały się we mnie jak sztylet, a każda łza, która spłynęła po moim policzku przekręcała go kilkanaście razy. - stałeś jak osłupiały i wpatrywałeś się w moje zapłakane oczy. - Czasami ból jest zbyt silny i nie mamy ochoty i siły go już znosić. - podszedłeś bez słowa, powiedziałeś, że przepraszasz mnie za wszystko i wyszedłeś zostawiając mnie samą. 

Dwudziesty stycznia 2013. 

Jednak sobie nie radzę. Pudełko leków stoi przede mną i się do mnie uśmiecha. Pomogą? 

Dwudziesty pierwszy stycznia 2013. 

Znowu wylądowałam w tym szpitalu. Przeklęte białe ściany. Nie mam na nic ochoty. 

Dwudziesty drugi stycznia 2013. 

Spać. Spać. Spać. Spać. 

Dwudziesty trzeci stycznia 2013. 

Mama przychodzi i jest coraz bardziej przygaszona. Powiedziała, że ma dla mnie jutro niespodziankę. Poczekam. 

Dwudziesty czwarty stycznia 2013.

Mama przywiozła mi komputer. Myślałam, że to Jaka będzie tą niespodzianką. Przeliczyłam się. 
Przecież ty teraz skaczesz. Wygrywaj kochanie, proszę. 

Dwudziesty piąty stycznia 2013.

Nie chcą mnie stąd wypuścić. Boją się o mnie. 

Dwudziesty szósty stycznia 2013. 

Jest nudno, ludzie są dziwni. Nie mam ochoty na spędzanie z nimi czasu. 

Dwudziesty siódmy stycznia 2013. 

Mam uczestniczyć w integracji z ludźmi. Nie chcę. 

Dwudziesty ósmy stycznia 2013. 

Wypuścili mnie. Przemaluję pokój, zacznę nowe życie. 

Dwudziesty dziewiąty stycznia 2013. 

Moje wypowiedzi stają się coraz mniej składne. Nie mam na nic ochoty. 

Trzydziesty stycznia 2013. 

Po prostu potrzebuję bliskości. 

Trzydziesty pierwszy stycznia 2013. 

Nie przyjeżdżasz już do mnie. Już mnie nie chcesz. To smutne. 

----------------
coś takie o Jace.. Gdzie Jaki to tu nie ma, ale oj tam. Może się komuś spodoba. 
Lara jest fajna, Lara jest miła, Lara jest zagubiona. 
informować kogoś? 
komentujcie :)
z dedykacją dla Karoli ♥ Dzięki niej wiem o kim jest to opowiadanie. Dzięki za odpały na gadu, Żółtku. ♥