piątek, 31 maja 2013

#8. Sierpień.

Pierwszy sierpnia 2013.

Siedzę sama. Znowu. Leże na starym łóżku i wpatruję się w sufit. Obracam w dłoniach jakiś stary zeszyt. Wspominam. I choć wspomnienia bolą, uśmiecham się. Poradziłam sobie z wszystkim co złe. 

Drugi sierpnia 2013.  

Do Anglii wracamy 15 sierpnia. Mam mało czasu, a ciebie nadal nie ma. Chciałabym żebyś znowu zabierał mnie na spacery, chciałabym żebyśmy znowu siedzieli w lesie. Chciałabym żebyś znowu był.

Trzeci sierpnia 2013.

- A więc Lara kiedy do mnie przyjedziesz? 
- W połowie sierpnia. 
- Dokładnie? Chcę stanąć na hali przylotów na Heathrow i mocno cię wyściskać. Stęskniłem się przewrażliwiona kulko.
- Ja też tęsknię głośny klusku. 

Czwarty sierpnia 2013.

Przyjechałeś. Wyszedłeś z samochodu i szybko wyciągnąłeś mnie z domu. Zabierasz mnie gdzieś. Znowu. 
Po paru godzinach siedzieliśmy na polanie pod gwiazdami razem z chłopakami. 

Piąty sierpnia 2013.

- Lara, nawet nie wiesz jak miło zobaczyć, że znów się uśmiechasz. 
- Tak wiem. Ostatnio widzieliśmy się, gdy byłam w nie najlepszym, Peter.

Szósty sierpnia 2013. 

Od wczoraj siedzę w twojej bluzie i jest mi w niej tak dobrze. Bezgranicznie zatapiam się w twoim zapachu. Otulasz mnie sobą nawet, gdy nie znajdujesz się blisko mnie. 

Siódmy sierpnia 2013.

Kocham cię Jaka.  K o c h a m. 

Ósmy sierpnia 2013.

Oddałeś mnie mamie, a babcia, gdy tylko zobaczyła, że pakujesz się do samochodu, zgarnęła nas na herbatę. Śmiała się, że jesteśmy młodzi, a chyba bezgranicznie w sobie zakochani. Gdy odprowadzałam cię stanąłeś przede mną, złapałeś mnie za nadgarstki i lekko je gładząc przysunąłeś się do mojego ucha.
- Tak, ta miłość jest bezgraniczna. - wyszeptałeś i lekko całując policzek. Odszedłeś.

Dziewiąty sierpnia 2013.

Mama każe mi się powoli pakować. Nie chcę, a pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu marzyłam o tym by stąd uciec i znaleźć się w Londynie. 

Dziesiąty sierpnia 2013.

Kolejny dzień z serii Mój sufit jest bardzo interesującym miejscem. 

Jedenasty sierpnia 2013. 

- Heeeeeeej Lara. - Max za bardzo przeciągnął pierwszy wyraz. 
- Co ci? 
- Stęskniłem się kulko. 
- Serio? 
- No dobra, mam anginę. 
- Jesteś dziwny klusku, oj dziwny. 

Dwunasty sierpnia 2013.

Znowu zniknąłeś na parę dni, ale to nic przyzwyczajam się do tego jak będzie aż do grudnia. Bez ciebie. Znowu. 

Trzynasty sierpnia 2013.

- Czy mogłabyś wyciągnąć na jutro z walizki tą kremową, koronkową sukienkę i te czarne szpilki? 
- Po co? 
- Mam niespodziankę słońce. O 19? 
- Piętnaście po. 

Czternasty sierpnia 2013.

- Wyglądasz zjawiskowo Lara. 
- Tak, czuję się niekomfortowo. 
- Przesadzasz. 
- Od pamiętnej Wigilii nie włożyłam tych szpilek, naprawdę nie pamiętam jak się na nich chodzi. - zaśmiałeś się, gdy po raz pierwszy tego wieczoru musiałeś mnie złapać. 

Piętnasty sierpnia 2013.

Kolejny lot samolotem, kolejne pożegnanie na lotnisku. Będę tęsknić. 

Szesnasty sierpnia 2013.

- Naprawdę poszliście na romantyczny spacer w świetle księżyca? Aww to takie urocze. 
- Tańczyliśmy. 
- Serio?! - Max, który leżał na moim łóżku z zaciekawieniem wsłuchiwał się w moje kolejne słowa. 
- Tak, a raczej na deptałam jego stopy. 
- To takie urocze. 
- Od kiedy jesteś aż tak wrażliwy? 
- Ach, nawet moje serce musiało kiedyś zmięknąć na taką miłość Lara.

Siedemnasty sierpnia 2013.

Słodycze z Asdy, słodycze z Asdy, słodycze z Asdy zjedzone na naszym mostku. 

Osiemnasty sierpnia 2013. 

- Nawet nie wiem czemu masz ostatnio lepszy humor. Nie mówisz mi o czymś Max? 
- Ojciec ostatnio przyszedł do mojego pokoju, usiadł na krześle, później obok mnie na łóżku i zdobył się nawet na "przepraszam". Chyba mam powody do szczęścia, nie?

Dziewiętnasty sierpnia 2013. 

Ostatnio nie mam co robić. Podobno jest tu ciekawiej niż w Słowenii, ale, ale nie. Nuda mną ogarnęła.

Dwudziesty sierpnia 2013. 

Max ostatnio zaciągnął mnie na lekcje śpiewu. Stwierdził, że trzeba mnie oszlifować. 

Dwudziesty pierwszy sierpnia 2013.

Lubię ten dźwięk, gdy wlewam colę do szklanki. Lubię, gdy pianka lekko opada. Lubię analizować każdy mały szczegół. Lubię czasami wleźć w swój świat i być tam sama. Lubię.

Dwudziesty drugi sierpnia 2013.

Przerwa od szkoły działa na mnie dobrze. Odstresowałam się, odpoczęłam.

Dwudziesty trzeci sierpnia 2013.

Urządzamy sobie z Maxem wieczór filmowy. Zaczynamy romansidłami, przechodzimy przez filmy przygodowe i na koniec zostawiamy horrory.

Dwudziesty czwarty sierpnia 2013.

Jeszcze nigdy nie piekłam bananowych muffinek o 4.30. Lecz w sumie wyszły całkiem smaczne. Byłyby lepsze gdyby Max nie spaprał kremu czekoladowego, ale nie jest tak źle. 

Dwudziesty piąty sierpnia 2013. 

Czas wymyślić, że mamy astmę, lub złamać rękę, wtedy na pewno dostaniemy zwolnienie z w-fu na następny rok.

Dwudziesty szósty sierpnia 2013.

Max przyszedł ostatnio do mnie z wielkim słownikiem hiszpańsko-angielskim. Nie powiedział po co mu on, ani dlaczego akurat hiszpański. Siedział przez parę godzin na podłodze w moim pokoju i dzielnie wkuwał słówka. 

Dwudziesty siódmy sierpnia 2013.

- Wiesz co Lara? Ja chyba lubię też trochę dziewczyny? 
- Co? 
- Pod koniec roku, gdy ciebie już nie było do szkoły przyszła tak jedna Carmen. Imię ma banalne, ale jest na serio fajna. Tylko mamy mały problem. Zaczęliśmy rozmawiać, ktoś jej o mnie powiedział i wylądowałem w szpitalu. 
- Chyba na serio ja lubisz. Jeszcze nigdy nie gadałeś tyle o nikim. W sumie to jeszcze nigdy tyle nie gadałeś.

Dwudziesty ósmy sierpnia 2013.

Słońce świeci, a ja siedzę na trawie w parku i czytam książkę, czego chcieć więcej?

Dwudziesty dziewiąty sierpnia 2013.

- Pikantne ploty ze szkoły! - Max wbiegł do mojego pokoju i od razu usiadł koło mnie na podłodze.
- Jesteś gorszy w plotkowaniu od dziewczyn.
- Londi z młodszego rocznika jest w ciąży!
- Gadasz?! 

Trzydziesty sierpnia 2013.

Max został na noc. I wypił mi całą colę.

Trzydziesty pierwszy sierpnia 2013.

Deszcz zaczął znowu padać, a ty w końcu pojawiłeś się na skype. Cała noc nieprzespana. Potrzeba mi było takiej rozmowy. 

-------
Uff, poszło szybko i dość przyjemnie. Nie wiem co mam napisać, aa chciałabym żeby każdy kto chce być nadal informowany podał tt lub coś w komentarzu, to tyle. :)
Komentujcie! :)
A od jutra powinnam ruszyć z nowym Kotem. Jak wyjdzie? Zobaczymy, zaraz mykam coś pisać! 
(postaram się tutaj częściej bywać!)

niedziela, 19 maja 2013

#7. Lipiec.

Pierwszy lipca 2013.

To już jutro, już jutro cię zobaczę, już jutro wpadnę w twoje ramiona, już jutro będę szczęśliwa.

Drugi lipca 2013.

Nie lubię latać samolotami, ale ten moment, gdy spoglądam za okno i widzę chmury. Jestem wolna. 

Trzeci lipca 2013.

Stałeś tam. Czekałeś na mnie na końcu, ale czekałeś. Podeszłam do ciebie wolniutko i uwiesiłam się na twojej szyi, a z oczu pociekły mi łzy. Gładziłeś lekko moje włosy i szeptałeś, że już jest dobrze.

Czwarty lipca 2013.

Pogoda jest wspaniała. Jest ciepło, ale nie przesadnie ciepło. Zabierasz mnie na spacery. Na spacery rano, później jakoś w okolicach 16, a na ostatni spacer, gdy zachodzi słońce. 

Piąty lipca 2013.

Przychodzisz do mnie codziennie i leżymy razem na moim łóżku. W ciszy, ale nieważne są teraz słowa, ważna jest twoja obecność.

Szósty lipca 2013.

- Czemu mi to zrobiłaś? 
- Nie wiem.
- Chciałaś zwrócić na siebie moją uwagę?
- Nie.
- To czemu?
- Bo ja chyba nie potrafię bez ciebie żyć.
- I śmierć byłaby lepszym rozwiązaniem?
- Tak.
- Ale byłabyś beze mnie.
- Ale nie żyłabym nadzieją, że jeszcze kiedyś wrócisz. Byłabym wolna.


Siódmy lipca 2013.

Zadajesz dużo trudnych pytań, niektórych mam już dosyć. Próbujesz bawić się w psychologa?

Ósmy lipca 2013.


Czemu nigdy nie może być do końca dobrze? Zmiany nastrojów mnie wykańczają.

Dziewiąty lipca 2013.

Wtulam się w ciebie każdego dnia i wsłuchuję się w bici twojego serca, które bije po to by dawać mi nadzieję do życia.

Dziesiąty lipca 2013.

Tutaj jest tak spokojnie, tak cicho. Boję się tego, a ty zabierasz mnie do lasu i siedzimy razem na trawie. Odzwyczaiłam się.

Jedenasty lipca 2013.

- Cześć Max. 
- Nie patrz tak na mnie, wyłącz kamerę, nie chcę żebyś patrzyła na mnie takim wzrokiem.
- Jakiem? Zawiodłam się, tylko tyle.
- Wzrokiem przepełnionym rozczarowaniem. 
- To przez niego, prawda? 
- Tak.

Dwunasty lipca 2013.

- Wystarczyło żebym wyjechała tutaj i on już coś sobie robi przez tego kretyna.
- Nie cieszysz się, że tutaj jesteś? Wolałabyś siedzieć z nim w Londynie?
- Nie. 

Trzynasty lipca 2013.

Mama chyba nie wytrzymuje napięcia lub czegoś takiego. Słyszałam jak płakała w nocy, a ja nie wiem jak jej mogę pomóc. Mamo nie chcesz tutaj być?

Czternasty lipca 2013.

Każdy dzień spędzony z tobą. Staje się monotonnie, odzwyczaiłam się.

Piętnasty lipca 2013.

- Chcesz wracać? 
- Chyba.
- Czemu? 
- Nie umiem odnaleźć się w tej sytuacji, w tym w czym teraz trwamy.
- Lara, mi też jest trudno, ale trzeba się przełamać. Tyle walczyłaś nie możesz tego teraz wypuścić od tak.

Szesnasty lipca 2013.

Nawet granie w beznadziejne gry nie jest już takie samo.

Siedemnasty lipca 2013.

- Jesteś bardzo zmienna Lara.
- Człowiek zakochany często popada w zmiany nastrojów kochanie.

Osiemnasty lipca 2013.

A może przez ten jeden ostatni spacer zakochałam się w tobie na nowo.

Dziewiętnasty lipca 2013.

Naprawdę jest inaczej. Uśmiecham się, mam dobry humor, chcę z tobą rozmawiać, chcę przy tobie być. Śnisz mi się, a jak o tobie myślę to czuję taki przyjemny ścisk w brzuchu. Opowiadam o tobie wszystkim, mamie, Maxowi. Każdemu. A najdziwniejsze jest to, że przeżywam to drugi raz. 

Dwudziesty lipca 2013.

Powiedziałeś, że chcesz mnie gdzieś zabrać. Na tydzień.

Dwudziesty siódmy lipca 2013.

Zabrałeś mnie nad jakieś jezioro. Do małego domku i przeleżałam koło ciebie cały tydzień. Było idealnie.

Dwudziesty ósmy lipca 2013.

- Nie wierzę, że ci się tam podobało. 
- Wiesz mi nie potrzeba wiele do szczęścia. Wystarczy, że będziesz koło mnie i będę spełniona.

Dwudziesty dziewiąty lipca 2013.

Wiatr wzmaga się coraz bardziej. Burza i deszcz przychodzą kolejny raz.

Trzydziesty lipca 2013.

Pozwoliłeś mi się zakochać w tobie kolejny raz. Nie pozwól się stoczyć po raz tysięczny. 

Trzydziesty pierwszy lipca 2013.

Nie pozwolisz.

-----

Tak bardzo brakuje mi skoków, tak bardzo.
Nie było mnie trochę, ale szkoła i pewne uczucie. Nie miałam czasu i głowy do opowiadań. Wybaczycie?
W sumie to chyba u Lary będzie dobrze, bo ja mam dobry humor i pisanie smutnych rzeczy od jakiegoś miesiąca mi nie idzie.
Komentujcie lub nie, ja i tak nie jestem zadowolona i nie będę z tego co napisałam bo robię z tego telenowelę, denną telenowelę.

czwartek, 2 maja 2013

#6. Czerwiec.

Pierwszy czerwca 2013.

Cieszę się, że mam Maxa, a on chyba odczuwa podobne coś do mnie. Pomagam.

Drugi czerwca 2013.

Zachowujemy się jakbyśmy znali się od zawsze, a nawet nie minął miesiąc. Kocham nasz mostek.

Trzeci czerwca 2013. 

Z serii "Lara i Max na mostku" 

- Był zły? - zapytałam się niepewnie ciągnąc rozmowę. Może nie powinnam.
- Zabrał mnie do lekarza, nakłamał. Lekarz dał mi jakieś prochy. Brałaś psychotropy? - pokiwałam twierdząco głową. - Miałem papkę zamiast mózgu. I nikogo komu mogłem się wyżalić. - przytuliłam go. Podeszłam i mocno go objęłam. Współczułam mu. 

Czwarty czerwca 2013.

- Jaki on jest? - Max trzymał w rękach kawałek chleba i co chwila rwał go, i rzucał kaczkom. Wybraliśmy się na spacer do Kew Gardens. 
- Jaka? - stanęłam koło niego i oparłam ręce na dosyć dziwnej konstrukcji mostu. Pokiwał głową. Wyrwałam mu kawałek chleba z rąk i rzucając go kaczkom opowiadałam. - Jest opiekuńczy, troskliwy, chyba, chyba na serio mnie kocha. Gra ze mną w gry. Chodzi na spacery. Robi normalne rzeczy, ale robi je dla mnie. 
- Ale cię zostawił. - zadał mi cios w serce. Zostawił. To słowo boli. 
- Ale żałuje. - pokręcił przecząco głową. 
- Ma jakiś obowiązek. Nie żałuje. 
- Jesteś okrutny. - łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy. Uciekłam. 
- Prawdziwy, a nie okrutny. - usłyszałam jego stłumiony już głos. Płakałam.

Piąty czerwca 2013.

Czemu prawda tak bardzo boli? 

Szósty czerwca 2013.

Chcę uciec. Znowu tam uciec.

Siódmy czerwca 2013.

Poszłam na mostek, Max siedział na jego skraju. Przeprosiliśmy się.

Ósmy czerwca 2013. 

Mama powiedziała, że od lipca będziemy w Słowenii, choć jeszcze miesiąc szkoły to może mnie zabrać. 

Dziewiąty czerwca 2013.

Kocham cię.

Dziesiąty czerwca 2013.

Jedziemy na tydzień nad morze. Integracja z ludźmi, bycie pozytywnie nastawionym. Genialnie.

Siedemnasty czerwca 2013.

Spałam, jadłam, piłam, udawałam szczęśliwą przez tydzień.

Osiemnasty czerwca 2013.

Dopadłam moje łóżko, już z niego nie wyjdę.

Dziewiętnasty czerwca 2013.

Rozmowy przez internet nie oddają mi twojego szeptania miłych słów do ucha, nie oddają twojego dotyku, zapachu. Nie oddają mi ciebie, ale dają mi malutką namiastkę drugiej części mnie, która siedzi tam, w Słowenii. Już niedługo.

Dwudziesty czerwca 2013.

Urządzamy sobie z Maxem wieczór filmowy. Czekolady, czekolady, czekolady.

Dwudziesty pierwszy czerwca 2013.

Są wyniki egzaminów. To się popisaliśmy z Maxem.

Dwudziesty drugi czerwca 2013.

Wylot 2 lipca. Już niedługo, już niedługo, już niedługo.

Dwudziesty trzeci czerwca 2013.

Moje łóżko jest tak bardzo wygodne, mój pokój jest tak bardzo przestronny, nasz dom jest wielkim schronieniem. 

Dwudziesty czwarty czerwca 2013.

- Dawno rozmawialiśmy. 
- Nie słyszę cię, co mówisz?
- Nie widzę cię. 
- No mówię, że cię nie słyszę.
- Tęsknię Lara.
- Ja też Jaka.
- Oo, to akurat usłyszałaś.

Dwudziesty piąty czerwca 2013.

Pakujemy się, pakujemy, pakujemy.

Dwudziesty szósty czerwca 2013.

Ostatnie dni chodzenia do szkoły, nie spędzam ich w szkole, a w okolicach Old Deer Park razem z Maxem. 
Och, jesteśmy tak bardzo niegrzeczni. Jest zabawnie.

Dwudziesty siódmy czerwca 2013.

Jeszcze parę dni, jeszcze tylko chwilka wytrzymam. Wytrzymałam tak długo.

Dwudziesty ósmy czerwca 2013.

- Ale Lara wrócisz, prawda? - Max stał zmieszany na środku mostku. 
- Jasne głuptasie. - podeszłam do niego i wpakowałam się pod jego ramię. Dziękuję za takiego przyjaciela.

Dwudziesty dziewiąty czerwca 2013.

Zmieniłam się, mam nadzieję, że na lepsze.

Trzydziesty czerwca 2013.

Kochanie, już niedługo się zobaczymy. 

----------------
Szósty odcinek telenoweli! 
Jeej to już półmetek. 
Może i zrobiłam z tego telenowelę, może i jest to nudne, jakby to powiedziała moja mama "bez jajowe" ale lubię to opowiadanie. Lubię tak, tak na serio lubię. kocham.
Dziękuję za wszystko co tutaj pozostawiliście, ach takie podsumowanie i podziękowania na półmetku. ;")
A od lipca będzie więcej Jaki. W końcu!