niedziela, 28 kwietnia 2013

#5. Maj.

Pierwszy maja 2013. 

Nienawidzę tej szkoły, nienawidzę tego domu, nienawidzę tych ludzi. Musiałam zrywać moje zdjęcia z ostatniej nocy, które poprzyczepiane były w całej szkole. Nienawidzę tego życia. 

Drugi maja 2013.

Chyba powiem o wszystkim mamie. Wygadam się jej tak od serca, tak jak kiedyś. 

Trzeci maja 2013. 

Mama pozwoliła mi zostać w domu, opowiedziałam jej dziś o wszystkim. O Ianie, o dziewczynach i o tym, że musiałam zrywać swoje nagle zdjęcia z szafek innych uczniów, opowiedziałam jej o tym co mówił mi Peter i o tym, że dzwoniłeś. Mama się rozpłakała. Powiedziałam, że ją przepraszam. Przepraszam bo bycie normalną mi nie wychodzi. 

Czwarty maja 2013. 

Jestem pechowcem. Tyle razy chciałam się zabić, nigdy mi nie wychodziło. Może jednak muszę tutaj zostać? Może nie mam prawa poddawać się? Może muszę wyrosnąć od nowa? Silniejsza? Ale czemu to tak boli i jest takie trudne. 

Piąty maja 2013. 

Trwa już piaty miesiąc piekła. 

Szósty maja 2013. 

Cierpię na brak pomysłu na życie. Bez przyjaciół, bez chłopaka, bez jakiejkolwiek chęci do trwania tutaj. Sama siebie oszukuję. 

Siódmy maja 2013. 

Muszę zacząć regularnie chodzić do szkoły. Nie mam na to ochoty, ale inaczej będą spore problemy. Mama rozmawia z ojcem o powrocie do Słowenii.

Ósmy maja 2013. 

Tato kategorycznie odmówił tego żebyśmy wrócili do domu. Szkoda. 

Dziewiąty maja 2013. 

Mama zabrała mnie dziś na zakupy, do fryzjera, na spacer z kawą w dłoni. W pewnym sensie kocham Londyn i cieszę się, że tutaj się przeprowadziliśmy, lecz wizja tego co ostatnio się działo nadal powraca i czasami męczy mnie w nocy. 

Jedenasty maja 2013. 

Tato wrócił dziś później z pracy, załatwił mi nową szkołę. Nowe życie. 

Dwunasty maja 2013.

Jutro zaczynam nowy rozdział w życiu. Jak na razie siedzę przed biurkiem, czekam aż będziesz dostępny na skype i powiem ci wszystko. Deszcz leje za oknem, jedna lampka oświetla kawałek pokoju, nogi przykryte mam kocem, a w ręku trzymam kubek z parującą herbatą. Dzwonisz. Witam cię z uśmiechem na ustach. Jesteś zadowolony. 

Trzynasty maja 2013.

Było miło, było naprawdę fajnie. Opowiadałeś mi o przygotowaniach do lata i następnej zimy. Pytałeś się kiedy odwiedzę Słowenię, pytałeś się o szkołę. Skłamałam. Powiedziałam, że jest ok, ale po co mam ci wszystko opowiadać? Jest już dobrze. Rozmawialiśmy długo, późno położyłam się spać. Wstanę ledwo żywa. 

Czternasty maja 2013. 

Ta szkoła jest nawet fajna. Na chemii siedzę z geniuszem więc moje oceny z przedmiotów ścisłych się podniosą. Max zaproponował mi spacer, a ja się zgodziłam. 

Piętnasty maja 2013. 

Max jest naprawdę fajny! Pokazał mi przepiękne miejsce w okolicach Tamizy na Richmond. Mostek, w lekko zalesionej części prawdopodobniej stał się moim ulubionym miejscem w Londynie. Prowadzi on na zielone polany Old Deer Park. Max zaczął mi się zwierzać. Nie uwierzyłam w to co powiedział. 

Szesnasty maja 2013. 

- Ile razy chciałaś się zabić? - usiadł obok mnie na łóżku. 
- Chyba 2. 
- Ja troszkę więcej. - odsłonił swoje nadgarstki, później pokazał mi swoją szyję, która ukazywała ślady po sznurze. - Jeszcze nogi. Ale wtedy to tylko dla przyjemności. - spojrzałam na swoje ciało. Choć byłam ubrana widziałam dokładnie każdą bliznę, która powstała po tym co sobie zrobiłam. - Były też i leki, alkohol, trutki na szczury. Chciałem się wykończyć. 
- Czemu? - czuję się nieswojo. Chłopaka znam od poniedziałku, a ten opowiada mi swoja całą historię.
- Ludzie mnie nie akceptowali, tak jak rodzina. - spogląda na mnie i napotyka na moje pytające spojrzenie. Śmieje się. - Bo wiesz Lara, ja wolę chłopców. 
- Po co mi to wszystko mówisz? 
- Bo jesteśmy podobni. Bo wiesz co czuję. Bo pewnie kogoś straciłaś, ktoś cię poniżył, ktoś mocno zranił. Lara ludzie wyczuwają to, że jesteś spięta, widzą twoje ręce, widzą podkrążone, czerwone oczy. Zamaskuj to jakoś bo gadają.
- Mam żyć w ukryciu? 
- To może jesteś dumna z tego co zrobiłaś? Co zrobiłaś sobie, rodzinie. 
- Próbujesz mnie nawrócić? Chcesz zostać księdzem, a swoją pierwszą spowiedź trenujesz na mnie? 
- Ach, wiedziałem, że się polubimy od razu, gdy przekroczyłaś próg sali chemicznej.

Siedemnasty maja 2013. 

I Max miał rację. Dogaduje się z nim lepiej od niektórych osób ze Słowenii. Pokochałam Londyn.

Osiemnasty maja 2013.

Często dzwonisz do mnie na skype jest jakoś inaczej, lepiej. Ale nie ma po co się cieszyć od razu. 

Dziewiętnasty maja 2013.

Kawa z Costy, kawa z Costy, kawa z Costy. Max jest moim dobrym duchem, wiec czego potrzeba mi o poranku. 

Dwudziesty maja 2013. 

Tato zaczyna się gorzej czuć. Nikt nie wie co się dzieje. 

Dwudziesty pierwszy maja 2013. 

Ojciec miał raka. Zmarł. Zostawił nas. Mnie, mamę. Nie jest dobrze. 

Dwudziesty drugi maja 2013.

Max przyszedł do mnie i robił za mojego domowego korepetytora. Jest mi smutno. 

- Rozchmurz się. - machnął mi ołówkiem przed oczami.
- Straciłam ojca, wcześniej brata, sama urządziłam niezłą jazdę mamie. Mam się rozchmurzyć? 
- Uwierz mi Lara twój stan przygnębienia udziela się i mnie. No chodź poznasz kogoś. 
- Nie. - podkuliłam nogi i mocno je objęłam na znak protestu. 
- No ale ja wiem, że chcesz. - Max zafundował mi jeden ze swoich popisowych uśmiechów i po chwili byłam gotowa do wyjścia. 

Dwudziesty trzeci maja 2013. 

Poznałam Josha. "Kolegę" Maxa. Jeju ten chłopak jest naprawdę szczęśliwy w jego towarzystwie. Chyba polubię Josha, daje on powód do zadowolenia i uśmiechu mojemu przyjacielowi. 

Dwudziesty czwarty maja 2013. 

- Lara obiecaj mi jedno. - byłeś niespokojny. - Nie zafundujesz swojej matce kolejnego pogrzebu w tym roku. Proszę. 
- Obiecuję. Ty też mi coś obiecaj. - czuję się niepewnie. Nie wiem czy powinnam ci to mówić. Zakładam kosmyk włosów za ucho i lekko się uśmiecham. - Obiecaj, że zaczekasz i, że będziesz już na zawsze. - w odpowiedzi dostaję tylko twój uśmiech i ciche na zawsze. 

Dwudziesty piaty maja 2013. 

Deszcz, powtórki do egzaminów, deszcz, powtórki do egzaminów, deszcz, powtórki do egzaminów, kawa. 

Dwudziesty szósty maja 2013. 

Mama chodzi do pracy, gotuje, udaje, że nic takiego się nie stało. Próbuje żyć normalnie. 

Dwudziesty siódmy maja 2013. 

Ten rok wykańcza, wykańczał nas wszystkich. Przeze mnie. 

Dwudziesty ósmy maja 2013. 

Jednak nie polubię Josha. Dziś w nocy przyszedł do mnie Max, zapłakany Max. Powiedział, że się go boi, że go skrzywdził, że nie chce go znać. Nigdy nie widziałam człowieka w takiej rozsypce. 

Dwudziesty dziewiąty maja 2013. 

Niedługo egzaminy, martwię się o Maxa. Teraz nocuje u nas, uczymy się razem, pocieszam go. Muszę go pilnować. Nie chcę go stracić. 

Trzydziesty maja 2013.

Słońce nad Londynem, czyli Lara i Max wylegują się na trawie parku po egzaminach. 

Trzydziesty maja 2013. 

Rozmawialiśmy na skype, zapoznałam z tobą Maxa. Chyba nawet jesteś szczęśliwy, że znalazłam przyjaciela.  


-------------
Zmienna Lara, zmienne życie. Może będzie juz ok? Mogłoby ale nie wiem.
To jedyne opowiadanie jakie na razie pisze. Nie wiem cierpię na brak pomysłów. Może coś jednak kiedyś.
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba jak i nowy wygląd :)
Komentujcie kociaki :)




7 komentarzy:

  1. Rozdział świetny, tak jak i nowy wygląd <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląd bardzo mi się podoba, rozdział również. Fajnie, że Lara znalazła przyjaciela. Przykro mi z powodu śmierci jej ojca.
    Pozdrawiam.
    http://be-my-lover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze bardzo ładnie zmieniłaś wygląd bloga :) Dobrze, że Lara poznała Maxa, boję się tylko, że z czasem już nie będą dla siebie tak bliscy. No i kolejny pogrzeb.. Ona ma cholernie ciężkie życie. W sumie.. To mogłaby razem z matką wrócić do Słowenii. W końcu Jaka tam czeka ! [welliever]

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy wygląd, jak i treść rozdziału daje mi nadzieję, że Lara stanie jeszcze prawdziwie na nogi i w końcu da mamie powód do dumy oraz szczęścia. W końcu teraz już tylko ona jej została. To straszne przeżyć tyle pogrzebów w tak krótkim czasie. Ale Max wydaje się fajny. Oby tego nie zepsuł :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jesteś wieczne niezdecydowana, ale i tak Cie lubię, trzymajmy kciuki na nasze Wembley i wypnijmy się na tych, którzy w nich nie wierzą. Będzie dobrze, nie? Lara, będzie okej.

    OdpowiedzUsuń
  6. zacznę od wyglądu ;) urzeka i strasznie mi sie podoba ;)) Przejdę do rozdziału ;) Bo rozdział daje mi w końcu tą cichą nadzieję że Lara stanie na nogi. Bo w końcu zaczyna się może troszkę układać?! Pomijajac kolejną tragedię, lecz być może to wszystko jej pomoże. Nowy przyjaciel, nowa szkoła, i jedna stara znajomość. ;)
    Świetny rozdział:)
    czekam już na następne ;))i przepraszam za opóźnienie ;)
    pozdrawiam,
    Metka;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiscie, że mi się podoba. Nawet jakbyś napisała 3 zdania na krzyż to pewnie byłabym i tak zachwycona. To nie obraza, a szczery komplement! Uwielbiam twój styl, twoją oryginalność.
    Będę trzymać kciuki o nowe pomysły ! Pozdrawiam ;)
    po-raz-drugi.blogspot.com
    porywcza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń